Maja Gordon jedzie do Chorzowa
2006,
wideo, 30'
Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Warszawa
– Ty żyjesz w bąblu, Maja.
– No, ja wiem, że ja żyję w bąblu. I myślałam właśnie, że ten bąbel mi pęknie wreszcie, ale on wcale nie chce pękać tak bardzo.
– Ale ty nie chcesz, żeby on pękł.
– Ja bym bardzo chciała, żeby on pękł.
– Nie chcesz.
– …
– Ja cię próbuję zderzyć z rzeczywistością, próbuję żebyś po prostu… żeby cię zabolało w jakimś miejscu.
– Ale boli, i tak, i tak…
– My nigdzie nie docieramy do czegoś, co jest naprawdę bolesne, i nic się, kurwa, nie zmienia przez to, rozumiesz. Bo ja nie chcę robić filmu po to, żeby zrobić film, ja chcę zrobić film, żeby się coś stało.
– No tak, ale nic się nie staje, widzisz.
– …
– Ja nie wiem, ja nie rozumiem tego sama, ja próbuję to zrozumieć. Przecież ja próbuję sobie ulżyć. Dlatego tu przyjechałam.
– Nie wiem… Myślisz, że Polską tego bąbla przebijesz?
– Ja bardzo się staram to uczynić. Ja nie wiem, czy mi się uda. Ale jedna z tych rzeczy, że ja łażę, wiesz, po tych moich śladach, to jest to, żeby to pozostawić gdzieś za sobą. Ale nie wiem, czy ja potrafię w ogóle, może ja nie umiem żyć bez tego.
Film wideo rejestrujący podróż pięćdziesięcio-ośmioletniej Mai Gordon do Polski, do Chorzowa, w którym się urodziła, w poszukiwaniu minionych miejsc, ludzi i wydarzeń. Nie jest to jednak film o przeszłości, lecz próba przesłonięcia przeszłości teraźniejszością, która wydaje się daleko ważniejsza. Film jest przyczyną wydarzenia, sam w sobie jest powracaniem, mierzeniem się z Polską i z sobą samą teraz. Pamięć okazuje się zaledwie pretekstem do świadomego konstruowania aktualnej tożsamości. Przygoda ta kończy się jednak porażką, i film tę porażkę pokazuje. Mimo wciąż powtarzanych deklaracji pracy nad sobą, Mai Gordon nie udaje się ani odnaleźć domu, ani dotknąć prawdziwej siebie.
Magda Raczyńska
Maja Gordon wyjechała z Polski w roku 1957, jedenaście lat przed masowym exodusem polskich Żydów. Miała 10 lat. Mieszka w Amsterdamie. Nigdy nie nauczyła się dobrze mówić po holendersku. Mówi po hebrajsku, polsku i angielsku. Jest artystką, ale niewiele pracuje. Celebruje życie, mieszka w wielkiej, pięknej pracowni w centrum Amsterdamu, opiekuje się umierającymi na AIDS przyjaciółmi, urządza żydowskie i katolickie święta dla swoich znajomych. Gotuje i to świetnie. Mówi o sobie: I am a food processor. Ogląda nocami filmy. Rozmawia przez telefon, głównie po hebrajsku. Wśród jej najbliższych przyjaciół jest wielu polskich artystów. Wydaje się że Polska dla niej kojarzy się w pierwszym rzędzie z krajem, w którym naprawdę można poczuć i zrozumieć siebie, a także powrócić do twórczego życia. Jest tam kochana i celebrowana.
W 2006 roku Maja Gordon postanowiła odbyć podróż do miejsca swego urodzenia – na Śląsk, do Chorzowa, a potem do miasta jej wczesnego dzieciństwa – do Gliwic. Jest to pierwsza podróż na Śląsk od czasów emigracji w 1957 roku, a zarazem powrót, który miał pozwolić jej podjąć ostateczną decyzję o zamieszkaniu w Polsce na dłużej. Joanna Rajkowska (Rajka), jej bliska przyjaciółka, postanowiła tę podróż sfilmować. Z powodu filmu Maja wynajęła w Warszawie mieszkanie i została w Polsce przez parę miesięcy. Dziwna relacja łącząca te dwie kobiety, stanowi strukturalną oś filmu.
Eksperyment skończył się gorzkim rozczarowaniem. “Wcale takiego filmu nie chciałam zrobić. Jestem… nie wiem… jestem bardzo przerażona. Ja siebie, jak to się mówi, ja się obnażam (…) I nie ma przyczyny na te moje obnażania.” Maja stwierdziła również, że nie jest w stanie do Polski powrócić i zamieszkać w tym kraju. Mimo całego przywiązania, na wiele sposobów stał jej obcy.
‚Maja Gordon jedzie do Chorzowa’ to film o niemożliwości powrotu, o rozczarowaniu. I o tym, że historii nie da się cofnąć.